czwartek, 8 listopada 2007

Day 12/13 - Udaipur

Udaipur jest ostatnim miastem na naszej trasie po Radzastanie. I szczerze mowiac jak dojechalismy do niego z Ranakpur - to juz nie chcialo nam sie wszystkiego dokladnie zwiedzac. Udaipur jest chyba najbardziej turystycznym miastem w tej czesci Indii - a to za sprawa wielu jezior, ktore tworza atmosfere "Wenecji Wschodu" - jak czesto jest on nazywany. No bo jest tutaj jezioro: Pichola, Fateh Sagar, Udai Sagar i Swaroop Sagar. Fateh Sagar - w samym centrum miasta wbija sie w kilka wysepek - tworzac romantyczne zakatki. To tytulem wstepu. Do miasta dojechalismy do ponad 3 godzinnej podrozy z Ranakpur. Niby to bylo 90km ale trwalo to i trwalo. Gory, nowa droga...krowy i permanentne zamieszanie na trasie nie sluzyly temu zeby dotrzec do miasta zbyt predko. Ale jakie bylo nasze mile rozczarowanie - jak znalezlismy sie w naszym guest house. Nie tylko, ze bylo poza miastem (to wiedzielismy) - ale takze dlatego, ze byl czysty, przestronny... i czuc bylo atmosfere domu artysty. I sie nie mylismy. Naszym gospodarzem byl Anglik - Piers Helsen, ktory nie tylko napisal 2 ksiazki o Udaipurze, czy wydal kilkanascie pocztowek sprzedawanych w calym miescie. To byl takze milosnik Indii, zakochany w malych miejscowosciach, przeciwnik pokazywania tej czesci radzastanu przez pryzmat tylko i wylacznie samego miasta Udaipur. Piers w czasie dwoch wieczorow, ktore spedzilismy w jego i jego przyjaciol towarzystwie zachecal do odkrywania "prawdziwego" Radzastanu, trekingu po malych wioskach (do ktorych dostarczal zbierane lekarstwa), i napawania sie pieknem widoku z jego rezydencji. To bylo 2 miejsce w Indiach gdzie moglismy uslyszec cisze, bo guesthouse byl ok 10 km od miasta, na pieknym wzgorzu z widokiem na gory i wyschnieta rzeke.
Oprocz wieczornych dyskusji ... mielismy czas na chodzenie, a wlasciwie szwendanie sie po Udaipurze. Wlasciwie wszystkie fortece lub palace sa do siebie podobne... no ale bylo kilka roznic. Pierwsza z nich byl Palac Miejski, slawny nie tylko z tego, ze miesci sie na brzegu wspanialego jeziora Pichola, ale przede wszystkim dlatego, ze jest jakby "brama" do najslawniejszego w Indiach hotelu na jeziorze (cena noclegu od 800USD+). Magda byla nawet na wycieczne po tym jeziorze...a ja w tym czasie pisalem kolejna relacje. Palac miejsci najbardziej jest znany z dwoch rzeczy: dworu z mozaikami przedstawiajacymi pawie, a takze z malowidel Krishny. No i kazdy Hindus sie tym zachwycal. Nas zastanowilo to w jakim stanie jest caly kompleks. Do lat 70 XX wieku byl uzytkowany przez rodowitych mieszkancow. Niestety byl to kolejny przyklad tego jak w Indiach traktuje sie zabytki. Zle. Niestety. Udaipur znany jest takze z wielu szkol w ktorych uczy sie malowania miniaturowych obrazow. Spedzilismy troche czasu w kilku z nich i musze powiedziec, ze zostawlismy oczarowani technika. Polega ona na malowaniu obrazow na drewnie, starym papierze, jedwabiu lub na materiale z kosci wielblada cieniutkim pendzelkiem szerokosci 1-2mm. Obrazy sa niesamowite. wartosc obrazu wyznacza nie tylko material i farba (z naturalnych kamieni) - ale takze ilosc czasu spedzonego na ich tworzeniu. Widzielismy istne cuda. Kupilismy 2. Udaipur zapamietamy takze dlatego, ze Rajiv odkryl przed nami cukiernie hinduskie. Matko Bosko, ale jakie slodycze. Glownie z orzechow nerkowca i migdalow. Nawet Magdzie smakowalo. Opuscilismy Udaipuir rankiem. Na lotnisku spotkalismy polska rodzine, ktora mieszka w Bombaju...wiec sobie troche pogadalismy i ponarzekalismy na Indie.