sobota, 27 października 2007

Day 3 - Agra

Po duzym rozczarowaniu, jakim bylo Delhi, nie mielismy zbyt duzych oczekiwan. A to blad, blad... Zanim dotarlismy do Taj Mahal (pisze in English - bo latwiej) odbylismy "podroz" po lokalnych drogach. 6 godzin wystarczy aby zorientowac sie, ze drogi same w sobie nie sa takie zle. Ale jazda po nich wyglada jak slalom. Nie dosc, ze czesc samochodow jezdzi pod prad - lacznie z naszym (ale tylko czasam), to drogi wioda przez miasta, miasteczka, wioski, osady. Na calej ponad 200km trasie nie bylo ani jednego kilometra na ktorym nie byloby jakiegos warsztatu - targu-handlu-swiatyni-bazaru etc... Cala trasa stanowi, zupelnie jak rzeka, miejsce osiedlania sie ludzi. I co ciekawe, w przeciwienstwie do innych krajow, tutaj jest na prawde brudno. Gestosc zaludnienia jest znacznie wieksza niz w innych - duzych- krajach azjatyckich. I jest to widoczne na kazdym kroku. Podroz jak podroz mijala przyjemnie do momentu gdy nie wjechalismy w tlum weselnikow. Mimo tego, ze panowie niczego nie pili - byli lekko zdenerwowani i potraktowali nas srogo. Niemalze nie oblili naszego jeep'a, niezlinczowali naszego Rajiv'a i niewyciagneli Magdy z samochodu. cale zajcie trwalo nie wiecej niz 1 minute, ale gdyby nie udalo nam sie uciec szybko to pewnie rozniesliby caly samochod.
Mielismy nadzieje, ze bedziemy miec czas na dlugie ogladanie Taj Mahal. No ale tak nie bylo. W chwili gdy wchodzilismy do hotelu - "zaprzyjazniony" z naszym kierowca przewodnik wciagnal nas spowrotem do samochodu. Okazalo sie, ze: Jest delegacja VIP. Jak w Indiach mowia, ze delegacja jest VIP to znaczy, ze zamykaja wszystkie budynki dla zwiedzajacych, tamuja ruch uliczny, wywijaja kijami (policja) i generalnie wrzeszcza. Wiec, zamiast plawienia sie w hotelowym basenie i zaplanowanej wizyty w Tajk Mahal o zachodzie slonaca skonczylo sie na na szybkim biedu w strone Jednego z Cudow Swiata. To to jest CUD. PRAWDZIWY!
Po przejsciu przez "tight security" i dotarciu do jednej z bram zobaczylismy to o czym smialo mozna powiedziec, ze jest przykladem WIELKIEJ MILOSCI. "Zona panujacego w XVIIwieku Modulskiego cesarza, zmarła przy porodzie jego 14 dziecka. Miała zaledwie 36 lat, chociaż w stanie małżeńskim przeżyła 18 lat. Zrozpaczony małżonek postanowił na jej cześć zbudować grobowiec-mauzoleum, który byłby godzien jego zmarłej żony – budowlę nie mającą porównywalnego odpowiednika w świecie. Według popularnego podania, pogrążony w smutku monarcha osiwiał w przeciągu jednej nocy" tak mowi Wikipedia... i ma racje.
Przed nami ukazala sie ogrona budowla, ktora nie tylko zadziwia ksztaltem, ale takze czystoscia formy. Marmur i kamienie polszlachetne zdobia nie tylko Taj Mahal ale takze meczet, ktory zostal najpierw zbudowany i inne budunki, fontanny wokol Taj Mahal. Prace nad sama TM trwaly 17 lat, a stworzenie ogrodu trwalo ponad 5 lat. To co zachwyca to idealna symetria, wykorzystanie zludzen optycznych do wyodobycia piekna calej budowli.
2,5 godziny ktore mielismy na Taj Mahal to stanowczo za malo. No ale jak ktos jest VIP i w dodatku z Birmy i Bhutanu to ma pewne prawa, ktorych inni nie maja. Niestety z niedosytem oposcilismy Agre, ale nie dlatego, ze tak malo widzielismy - ale dlatego, ze nie mielismy okazji zobaczyc TM w swietle ksiezyca. A tego dnia byla pelnia. Rajiv zapomnial nam o tym powiedziec...
ps.Zeby nie bylo, ze po drodze do Agry nie bylo juz jakichs zabytkow....Zanim dotarlismy do Taj Mahal mielismy juz przesmak tego co nas bedzie czekalo. Grob jednego z najbardziej znamienitych Mogolow - Akabara.